Zarówno Koncert fortepianowy nr 3 c-moll op. 37, jaki i III Symfonia „Eroica” powstały w momencie szczególnym. Oto Ludwig van Beethoven wyznał w testamencie heiligenstadzkim, że jest głuchy i zastanawia się nad samobójstwem. Co powstrzymało go przed desperackim krokiem?
Ów dokument nazwany przez potomność testamentem heiligenstadzkim (od nazwy miejscowości, w której powstał) to właściwie nigdy nie wysłany list do braci Karla i Johanna, datowany na 6 października 1802 roku. Artysta ujawnia w nim rozpacz z powodu postępującej głuchoty. Z obszernego dokumentu wynika, że utrata słuchu powoduje uczucie społecznej izolacji, pozbawiając artystę radości życia i utrudniając wypełnienie artystycznego przeznaczenia.
Koncert c-moll i symfonia „Eroica” powstały tuż przed napisaniem testamentu. Wprawdzie szkice do tego koncertu pojawiają się już prawdopodobnie w roku 1796, ale wedle relacji protektora Beethovena, hrabiego Kinsky’ego, finalna postać pochodzi z 1802 roku. Pierwsze wykonanie miało miejsce 5 kwietnia 1803 roku w Theater and der Wien. Beethoven był w szczytowym punkcie pianistycznej kariery, uznawano go za najwybitniejszego kompozytora muzyki fortepianowej. Jednak ujawniona po latach, tj. w 1827 roku, heiligenstadzka spowiedź odkrywa przed nami prawdziwy stan twórcy. Problemy zdrowotne i psychiczne w istocie utrudniały mu komponowanie, co potwierdza relacja przyjaciela i dyrygenta Ignaza von Seyfrieda na temat stanu partii fortepianowej podczas premiery dzieła. Seyfried, który przewracał nuty Beethovenowi na koncercie, relacjonował, że „partia solo zawierała niewiele poza paroma pustymi stronnicami oraz kilkoma zupełnie nieczytelnymi hieroglifami egipskimi”. Ferdynand Ries, pianista, który wykonał dzieło 19 lipca 1804 roku z Beethovenem jako dyrygentem, także wspominał, że partia fortepianu nie była ostatecznie wpisana do partytury. Partia solowa została rozpisana dopiero na wyraźne życzenie pianisty.
Społeczna izolacja, kłótnie z otoczeniem i poczucie degradacji artysty (także mężczyzny) doprowadziły twórcę na skraj załamania, a nawet samobójstwa. Jednak w obrębie sztuki zaowocowało to nową jakością – dziełami rewolucyjnymi. Wówczas jego dzieła zaczęły wykazywać zasadnicze zmiany stylowe. Ogólnie rzecz biorąc, klasyczne ramy formalne były przez kompozytora przełamywane, a jego dążeniem było osiągnięcie zupełnie nowego poziomu ekspresji. Pierwszy tego symptom to tonacja c-moll koncertu, która w epoce klasycyzmu utożsamiana była z nastrojem powagi, a nawet żałoby. U Beethovena to tonacja sonaty „patetycznej” i V Symfonii – czasem określa się ją jako symbolizującą walkę i zwycięstwo kompozytora. Co się tyczy koncertu zaś, to najbardziej uderzająca jest ścisła współpraca fortepianu i orkiestry. Gdy w partii fortepianu pojawia się temat, w głosach instrumentów dętych rozbrzmiewają kontrapunkty i muzyczne dopowiedzenia. Ciekawym kontrastem z poważnymi częściami skrajnymi jest drugie ogniwo koncertu, w którym z krainy „burzy i naporu” Beethoven przenosi nas do natury, z życiowej walki wprost w piękno przyrody. Z niełatwą partią fortepianu zmierzy się światowej sławy pianista Krzysztof Jabłoński, którego kariera rozpoczęła się od trzeciej nagrody na XI Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Dziś jest cenionym pedagogiem, profesorem nadzwyczajnym, doktorem habilitowanym i artystą występującym na całym świecie.
Znakiem przemiany stylu, by nie powiedzieć, dziełem przełomowym w twórczości Beethovena jest Symfonia nr 3 „Eroica” (bohaterska). Została dedykowana Napoleonowi, którym Beethoven był zafascynowany. Jego podziw dla francuskiego rewolucjonisty wynikał z idealistyczno-rewolucyjnych przekonań. Beethoven nie uznawał wyższości osoby tylko z racji pochodzenia. Książę! – pisał do swojego patrona księcia Lichnowskiego – Tym, kim Ty jesteś, jesteś przypadkiem i z urodzenia, tym, kim ja jestem, jestem tylko dzięki sobie, książąt były i będą tysiące. Beethoven jest jeden. Gdy Napoleon z konsula mianował się cesarzem, Beethoven wymazał dedykację. Pozostawił jedynie tytuł „Eroica”, który dla potomności stał się symbolem epoki. Pogląd nieco odmienny prezentuje William Kindermann, autor monografii Beethovena (Oxford University Press, 2009, s. 93). Wedle Kindermanna stosunek Beethovena do Napoleona był dość ambiwalentny. Za słynną dedykacją stały natomiast względy pragmatyczne. W tym czasie Beethoven miał zastanawiać się nad przenosinami do Paryża. Wedle tej koncepcji „Eroica” miała stylowo nawiązywać do francuskiej estetyki, na przykład poprzez zastosowanie w jej strukturze marsza żałobnego. Takie hymny i marsze pisane były przez francuskich kompozytorów doby rewolucyjnej na okoliczność śmierci bohaterów, by wspomnieć „Hymn et marche funebre sur la mort de general Hoche” Luigiego Cherubiniego czy „Chant funebre sur la mort de Feraud” Josepha Etienne’a-Nicolasa Gosseca.
Zresztą jeśli nawet zostawimy na boku francuskie konteksty „Eroiki”, to niewątpliwie sama muzyka jest rewolucyjna. Rozmiary symfonii są jak na owe czasu ogromne, kompozytor doprowadza bowiem do rozsadzenia klasycznej formy. Nowością jest wspomniany marsz, ale i scherzo zamiast menueta. Nowatorsko potraktowane są także instrumenty, by wspomnieć choćby o wiolonczelach, które z instrumentów akompaniujących awansują już od pierwszych taktów dzieła do roli medium prezentującego główny temat (w dodatku w postaci modulującej).
Czas powstania Koncertu fortepianowego c-moll i Symfonii nr 3 był dla Beethovena niezwykle dramatyczny. Zresztą cała jego sztuka zdaje się oscylować pomiędzy walką a zwycięstwem. Na szczęcie Beethoven przezwycięża mroczne myśli o samobójstwie. W jaki sposób? W testamencie heiligenstadzkim pojawiają się tajemnicze słowa, które wiązane są w literaturze z „Eroiką”: „tylko moja sztuka broni mnie przed samobójstwem”.
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi.