Joanna Kowalczyk
- głos solowy
- w orkiestrze od 2014 roku
Pierwszy raz
Gdy miałam 11 lat, mama posłała mnie do szkoły muzycznej, to było jej niespełnione marzenie z dzieciństwa i dlatego chciała, żebym ja grała. Od początku był flet, nie miałam dużego wyboru, flet, klarnet albo saksofon. Flet najbardziej mi się spodobał.
Niezapomniane koncerty
W Filharmonii gramy dużo wspaniałych koncertów. Zazwyczaj zapadają mi w pamięć te, które prowadzi świetny dyrygent, albo gdy gra wybitny solista lub te, na których sama mam bardzo dużo do zagrania i wówczas bardzo je przeżywam. Bardzo mocno utkwił mi w głowie koncert z maestro Markiem Pijarowskim, dwa sezonu temu. Na jednym koncercie graliśmy „Popołudnie fauna” Claude’a Debussy’ego i „Metamorfozy” Paula Hindemitha, które dla fletu są bardzo wymagające.
Gdy miałam 11 lat, mama posłała mnie do szkoły muzycznej, to było jej niespełnione marzenie z dzieciństwa i dlatego chciała, żebym ja grała. Od początku był flet, nie miałam dużego wyboru, flet, klarnet albo saksofon. Flet najbardziej mi się spodobał.
Niezapomniane koncerty
W Filharmonii gramy dużo wspaniałych koncertów. Zazwyczaj zapadają mi w pamięć te, które prowadzi świetny dyrygent, albo gdy gra wybitny solista lub te, na których sama mam bardzo dużo do zagrania i wówczas bardzo je przeżywam. Bardzo mocno utkwił mi w głowie koncert z maestro Markiem Pijarowskim, dwa sezonu temu. Na jednym koncercie graliśmy „Popołudnie fauna” Claude’a Debussy’ego i „Metamorfozy” Paula Hindemitha, które dla fletu są bardzo wymagające.